Mohamed Lamlih: Jesteśmy gotowi

Dzisiaj w Moskwie 68. kongres FIFA zdecyduje, która z dwóch kandydatur Maroko czy łączona USA – Kanada – Meksyk, zorganizuje mistrzostwa świata w 2026 roku, gdzie po raz pierwszy zagra 48 reprezentacji.
 
Mój kraj już kilka razy starał się o to, żeby mistrzostwa zorganizować u siebie. Nie udawało się, ale mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej – mówi Mohamed Lamlih, bramkarz Grunwaldu Ruda Śląska.
 
Lamlih przyjechał do Polski ponad sześć lat temu. Od tego czasu gra w Grunwaldzie, gdzie jest bardzo lubiany i szanowany. Na stałe mieszka w Mysłowicach. Lamlih jest przekonany, że to jego kraj zorganizuje mundial za osiem lat.
 
– Mamy stadiony, mamy odpowiednie zaplecze, żeby podjąć się organizacji takiej imprezy jak mistrzostwa świata. Nie ma znaczenia to, że tym razem w turnieju zagra aż 48 reprezentacji. Mamy odpowiednie obiekty, które wielkością nie ustępują tym w Hiszpanii czy Francji. Na te stadiony może wejść 60, 70 czy jak w Casablance nawet 80 tysięcy kibiców – mówi i zaraz dodaje: – Sam pochodzę spod Agadhiru, które też jest na liście miast chcących gościć najlepsze zespoły z całego świata. U nas wszystko jest już przygotowane. Jest gwarantowana pogoda, dobry transport, odpowiednie miejsca noclegowe, no i oczywiście piękny stadion – podkreśla.
 
Jak widzi szanse swojego kraju? – Co do wspólnej kandydatury krajów z Ameryki Północnej, to trzeba powiedzieć, że to wielkie kraje. Dla kibiców na pewno nie byłoby łatwe przemieszczanie się z jednego miejsca w drugie. U nas w Maroku wszystko byłoby zorganizowane sprawniej. Wszystko odbywałoby się przecież w obrębie jednego państwa. Łatwiej dojechać, łatwiej się przemieszczać. Dodatkowym plusem jest to, że obywatele wielu państw nie muszą posiadać wizy do naszego kraju. Łatwo dojechać, nie ma problemów – zaznacza.
 
W 2015 roku z powodu wybuchu wirusa Ebola marokańskie władze zdecydowały, żeby nie organizować u siebie Pucharu Narodów Afryki. Czy to może nie działać na niekorzyść kraju z Afryki Północnej?
– Może daje to mały minus ze sportowego punktu widzenia, ale trzeba pamiętać, że nasz kraj w dużej mierze żyje z turystyki, więc tamta decyzja była w jakiś sposób usprawiedliwiona – tłumaczy Lamlih.
 
A co jeśli chodzi o bezpieczeństwo? – Nie ma z tym problemów. Kilka miesięcy temu, kiedy byłem w domu, widziałem w jednej z wiosek surfującego turystę. Był tam sam, spał na plaży, nic mu się nie stało. Nie ma kłopotu, naprawdę – podkreśla.
 
Czy Maroko otrzyma odpowiednią liczbę głosów? – Myślę, że tak się stanie, bo będziemy mogli liczyć na wsparcie nie tylko federacji z Afryki, ale też z Europy. Nikt nie chce przecież, żeby jego kibice latali ileś godzin za ocean. Lepiej, żeby to było bliżej domu. Dla mieszkańców Europy ten turniej, to jak mistrzostwa na Starym Kontynencie – kończy marokański bramkarz Grunwaldu.
 
źródło: katowicki „Sport”
 

Archiwum